czwartek, 24 lutego 2011

Szczęśliwe Narodziny dla Bożej Miłości..

Jestem..na tym świecie - Najpierw nie było nic, tzn. nie było mnie; a potem nagle, bez ostrzeżenia, bez mojego udziału, jestem... Ja dawno jestem - każdy już jest od dawna od 10,20 czy 30 lat a może więcej :). Najpierw byłem w miejscu takim...no, takim dziwnym, ciemnym, ale miłym. Byłem u mamy pod sercem. Słyszałem bicie jego, ono mnie usypiało i biło ciągle... Bum,bum...raz szybciej,raz wolniej, Cały czas rosłem, a potem, nagle usłyszałem inne bum, bum... To biło moje serce! Tak się zdziwiłem, że prawie zacząłem płakać. Pamiętam, że na samym początku czułem jakiś dziwny niepokój. Mama była ciągle zdenerwowana, płakała a wszyscy na nią krzyczeli. I czułem się tak, jakby to wszystko było przeze mnie. Było mi strasznie smutno, przecież nie zrobiłem nic złego, ja - po prostu byłem. Czy to źle? Aż w końcu przestali krzyczeć i mama coraz częściej mówiła do mnie. Lubię jej głos, jest taki miły. I głaskała swój brzuch, choć na początku nie czułem tego, ale potem... to bardzo przyjemne. W pewnym momencie poznałem też głos taty. Też go lubię, ale głos mamy jest milszy. On też chciał mnie głaskać. A najbardziej cieszył się, gdy kopałem. Dlaczego? Przecież to żadna sztuka. Ale dorośli są dziwni. A ja bardzo lubiłem rozprostować nóżki, albo zrobić koziołka. To takie fajne, przechylam się i już; bardzo mnie to cieszyło. Trochę przeszkadzał taki sznurek, ale jakoś się dało z tym żyć. Lubiłem ssać paluszka i ruszać rączkami. Ogólnie to tam w mamie było wspaniale, miło i...bezpiecznie. Ale nagle, nie wiem, dlaczego, coś zaczęło się zmieniać i właściwie wcale mnie to nie cieszyło, mógłbym tam zostać na zawsze. Ale musiałem wyjść. Byli tacy którzy chcieli mnie "usunąć lub wyrzucić". To było straszne! Najpierw urodził się mój braciszek a potem Ja,była godz 21.00 Apel Jasnogórski a ja płaczę w szpitalu w Brzezinach. Chciano mnie zabić lecz Ona czuwała-Matka-Mego Pana i Zbawiciela. Wszystko było tak jak rodzice chcieli, lecz urodziłem się słaby i zabrano mnie do "Inkubatora", bo przez jakiś czas leżałem i oddychałem inaczej niż zwykle. Jeżeli mnie nie "usunięto z Tego świata" to znów był dziwny pomysł personelu aby mnie "sprzedać" jakieś innej "matce" tej która nie przeżywała moich narodzin i mego fikołkowania w swoim brzuszku...To wszystko było przerażające,było mi źle. A wszyscy się cieszyli. Z czego się tu cieszyć? Przecież ja umieram w śmierci Klinicznej a mama wrzeszczy na oddziale. Chciałem zapytać mamę dlaczego?,ale ona w ogóle nie rozumie, co ja do niej mówię. Dlaczego? Może mówi w innym języku? A jeśli nie dam rady się go nauczyć? Nigdy nie porozmawiam z mamą?! Od poczęcia gdy byłem w brzuszku był ze mną Ktoś, kogo nie znałem. On ciągle stał obok i miał ręce z których biły promienie. Stwierdziłem że muszę zapytać mamę, kto to? On był ze mną i czułem się bezpiecznie. Potem kilka tygodni później - po wyjściu ze "Szklanego Pudełka" byliśmy w takim dużym budynku i "pan" w białej sukience i szalikiem na szyi oblał mnie wodą,"pan" to Kapłan który przez Chrzest wprowadził mnie do Kościoła Świętego... Chciałem mu powiedzieć, że nie chcę, bo ubrali mnie tak ładnie; ale on oczywiście mnie nie zrozumiał. Więc zacząłem płakać. Było mi przykro i nikomu nie mogłem powiedzieć. Dlaczego już nie widzę Tego który mnie prowadził od samego początku jak zacząłem istnieć? Czuję, że jest, bo czasem dmuchnie na mnie wiatrem albo pocałuje. Ale kto to jest? Chciałbym to wiedzieć. Teraz jak Jestem dorosłym to wiem kto to był,to był Jezus za którym kroczę drogą mego powołania i oddałem się Jemu na własność 27 czerwca 2010 roku w Kościele Parafialnym tam gdzie byłem ochrzczony :).

3 komentarze:

  1. Bóg zawsze czuwa, On nie opuszcza- nie zawsze się ujawnia. czasem poddaje nas próbie- zaufania. Jeśli ufam- wiem, że pan jest blisko. tak blisko, ze nie pozwoli mnie skrzywdzić. On jest miłosierny, on kocha każdego. Ujawnia się w wszelaki sposób- lecz tylko wierzący, wierzący w Niego istnienie mogą Go dostrzec.

    Żadną sztuka jest mówić o Bogu.
    Sztuka jest Go poznać, poznawać każdego dnia na nowo.
    Sztuka jest wzrastać w jego prawdach, sztuka jest podejmować jego miłości.

    OdpowiedzUsuń
  2. A gdyby się nie narodziło takie dziecko. Przecież ludzki zarodek w łonie matki nie może mówić ale posiada duszę, która choć nie rośnie to jednak jest nam dana. Kiedy jednak odbiera ktoś jej ciało to jakby jej nie ma bo wraca do swojego Pana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też miało nie być....lekarze "radzili"mamie usunąc,bo może się narodzic martwe lub mama może w czasie porodu umrzeć....Moja mama wolała sama stracić życie,niż mnie uśmiercić!Przyszłam na świat,mama żyje do dnia dzisiejszego.Urodziła jeszcze dwie córki,z czego jedna zmarła po 2-ch miesiącach a druga żyje i dziś ma 24 lata.
    Życie to dar od Boga i nikomu nie wolno ingerować w nie i nim manipulować!Bogu niech będą dzięki za takie bohaterskie Matki,jak moja.Pozdrawiam całą wspólnotę!

    OdpowiedzUsuń